fbpx

Aktualności

Należy robić swoje

04.10.2025

„Każdy projekt i każda inwestycja, realizowana przez moją fundację, to celowa i bardzo konkretna odpowiedź na potrzeby osób chorych, z niepełnosprawnościami oraz ich opiekunów. Rozliczamy się z każdej złotówki. Od dwudziestu dwóch lat, każdego dnia, ja i moi pracownicy ciężko pracujemy na zaufanie darczyńców, sponsorów czy instytucji państwowych” – podkreśla Anna Dymna.

26 września 2025 roku minęły dwadzieścia dwa lata działalności Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”. W okresie tym wsparła ona blisko czterdzieści trzy tysiące osób chorych i z niepełnosprawnościami w całej Polsce, a także ich opiekunów. Czy spodziewała się Pani takiego wyniku?

Skąd? Fundację „Mimo Wszystko” założyłam − za namową księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego − wyłącznie po to, by ratować dwadzieścia sześć dorosłych osób z niepełnosprawnością intelektualną, mieszkańców schroniska Fundacji imienia Brata Alberta w podkrakowskich Radwanowicach. Na skutek nowelizacji ustawy utracili oni prawo do korzystania z warsztatów terapeutycznych finansowanych z budżetu państwa. Wszystko wskazywało więc na to, że ci ludzie będą mieli dach nad głową i dostaną jeść, lecz całe dnie przyjdzie im spędzać w beznadziei, kiwając się pod ścianą. A przecież człowiek, który nie czuje się potrzebny, szybko  umiera. Myślałam o tym z przerażeniem. Ta sprawa dotyczyła osób, które poznałam i z którymi się zaprzyjaźniłam. W tamtym czasie, od 1999 roku, pomagałam terapeutkom Fundacji imienia Brata Alberta przy realizacjach teatru „Radwanek”. Niedługo potem wymyśliłam Ogólnopolski Festiwal Twórczości Teatralno-Muzycznej Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną „Albertiana. Gala tego wydarzenia ma miejsce na Dużej Scenie Teatru imienia Juliusza Słowackiego w Krakowie. W tym roku odbyło się ono po raz dwudziesty piąty.

Anna Dymna w Lubiatowie; w tle jeden z domków całorocznego ośrodka wytchnieniowego „Spotkajmy się”, fot.: Arkadiusz Śliwiński

Prócz „Albertiany”, którą Fundacja Anny Dymnej „Mimo Wszystko” współorganizuje z Fundacją imienia Brata Alberta, wymyśliła Pani również Ogólnopolskie Dni Integracji „Zwyciężać mimo wszystko”, Festiwal Zaczarowanej Piosenki, Akademię Odnalezionych Nadziei, Biuro Młodych, które skupia wolontariuszy i promuje ideę wolontariatu, albo Ogólnopolski Konkurs Poezji „Słowa, dobrze, że jesteście”. W fundacyjnym 22-leciu zawiera się także budowa nowoczesnego kompleksu ośrodka terapeutyczno-rehabilitacyjnego „Dolina Słońca” w podkrakowskich Radwanowicach, Warsztatu Terapii Zajęciowej w nadbałtyckim Lubiatowie i tamtejszego ośrodka wytchnieniowego „Spotkajmy się”, dla opiekunów osób z niepełnosprawnościami. Sporo tego Pani nawymyślała.

Proszę pamiętać, że od ponad dwudziestu lat prowadzę telewizyjny program „Anna Dymna – Spotkajmy się”. Rozmawiam w nim z osobami chorymi i z niepełnosprawnościami. Dlatego świetnie poznałam tęsknoty, pragnienia, marzenia, cierpienia  i warunki życia takich osób. Mam również za sobą setki rozmów z lekarzami, pedagogami, terapeutami zajęciowymi oraz innymi specjalistami z ośrodków pomocowych w całej Polsce. Słowo „wymyśliłam” nie jest więc tu może do końca trafne. Każdy projekt i każda inwestycja, realizowana przez moją fundację, to celowa i bardzo konkretna odpowiedź na potrzeby osób chorych, z niepełnosprawnościami oraz ich opiekunów. Rozliczamy się z każdej złotówki. Od dwudziestu dwóch lat, każdego dnia, ja i moi pracownicy ciężko pracujemy na zaufanie darczyńców, sponsorów czy instytucji państwowych. Od początku mamy świadomość, że ważna jest nie tylko pomoc materialna. Istotne stało się także podnoszenie świadomości społecznej, edukacja oraz zmienianie wizerunku osób chorych i z niepełnosprawnościami. Stąd mnogość naszych projektów. Teraz, w Lubiatowie, istnieje na przykład bardzo pilna potrzeba budowy świetlicy terapeutycznej dla osób z niepełnosprawnościami, które przyjeżdżają do naszego ośrodka wytchnieniowego ze swoimi opiekunami.  Marzy nam się również budowa w tym miejscu domu spokojnej starości, dla osób z niepełnosprawnością intelektualną. Nie jestem w stanie zliczyć, ile razy słyszałam albo czytałam w listach: „Pani Anno, mam już ponad siedemdziesiąt lat. Nie mogę spokojnie umrzeć, bo nie wiem, co stanie się po mojej śmierci z moim niepełnosprawnym umysłowo dzieckiem”. To są porażające wyznania.

Istnieją przecież domy pomocy społecznej.

Wielokrotnie odwiedzałam takie placówki w całej Polsce. Mam wielki szacunek dla pracy ich personelu. Problem w tym, że domy pomocy społecznej nie są dostosowane do potrzeb osób z niepełnosprawnością intelektualną. Nierzadko osoby te, swoją innością, wprowadzają chaos w DPS-ach. Są tam odrzucane i nietolerowane przez pozostałych pensjonariuszy. Problem jest niezwykle poważny. Alternatywą stają się niekiedy pobyty w szpitalach psychiatrycznych. Tam: kaftany bezpieczeństwa, brutalne przywiązywanie pasami do łóżek, otumanianie lekami psychotropowymi… Przecież to barbarzyństwo. Dlatego w fundacji zastanawiamy się nad – chociaż częściowym – rozwiązaniem tego problemu. Działamy ponad dwadzieścia lat. Im dłużej to robimy, tym bardziej zdajemy sobie sprawę, jak wiele jest jeszcze do zrobienia. Ważne, żeby działać z pasją i radością. Tych nam nie brakuje.

Od początku działania fundacji „Mimo Wszystko” funkcję jej prezeski pełni Pani społecznie…

… ponieważ uważam, że to najuczciwsze rozwiązanie. Przecież jestem aktorką. Kocham swój zawód i – mimo że jestem już na emeryturze − nie potrafiłabym z niego zrezygnować. Bez tego zawodu nie wyobrażam sobie życia. Oczywiście, w fundacji pracuję bardzo ciężko, nieraz od świtu do późnej nocy. W związku z pracą społeczną odbywam też wiele podróży. Kiedy jednak mam próby w teatrze, przestaję być dyspozycyjna. Scena staje się dla mnie świętością. Jest też inny powód niebrania przeze mnie pieniędzy za pracę na rzecz fundacji, znacznie trudniejszy do wytłumaczenia. Jak bowiem da się wycenić pieniędzmi na przykład to, że anonimowy przechodzień ratuje życie człowiekowi, który nagle przewraca się na chodniku, bo ma atak serca albo udar mózgu? Owszem, lekarz wykonuje swój zawód, więc za ratowanie życia i zdrowia bierze honorarium. Nie można jednak wyceniać prostych, spontanicznych, ludzkich odruchów. Od początku swojej działalności społecznej czuję się jedynie niczym taki przechodzień, który pomaga komuś leżącemu na ulicy, bo inaczej postępować po prostu nie potrafi. Nie umiałabym brać za to pieniędzy. Pracownicy mojej fundacji – co innego. Oni są fachowcami, posiadają konkretne wykształcenie, pracują ciężko, muszą być służbowo w pełni dyspozycyjni. Tego od nich wymagam. Mają więc w fundacji etaty.

Jakie wydarzenie bądź sytuacje były dla Pani najtrudniejsze w prowadzeniu fundacji?

Nie zamierzam wspominać takich chwil ani skupiać się na nich. Oczywiście, niejednokrotnie czułam się niczym Syzyf, któremu kamień spadł na głowę. Ale, na szczęście, nigdy nie powiedziałam sobie: mam dosyć, kończę z prowadzeniem fundacji. Wypracowałam w sobie mechanizm przeciwny: im jest gorzej, trudniej, tym bardziej chce mi się pracować. Inna rzecz, że niełatwo jest prowadzić organizację pomocową w kraju, który ma młodą demokrację. Co chwilę mamy nowe władze, które cofają decyzje poprzednich. Nieustannie zmieniają się przepisy. Nieraz to, co wydawało się ważne i już stuprocentowo pewne, nagle przestaje takim być.

Anna Dymna z podopiecznymi ośrodka „Dolina Słońca” w Radwanowicach, podczas obchodów 22-lecia fundacji „Mimo Wszystko”, fot.: Marcin Gielzak

Zmienia się cała rzeczywistość wokół nas.

Odczłowieczenie, prowokacje, agresje, obojętności zaczęły istnieć w każdej przestrzeni społecznej. Nawet tam, gdzie jeszcze paręnaście lat temu wydawało się to nie do pomyślenia. Mamy teraz, niestety, demokrację, która nie polega na wsłuchiwaniu się w opinie czy na spokojnym oraz logicznym ważeniu racji stron dyskusji społecznej. Podstawą naszej demokracji, szczególnie polityki, zaczęła być się walka, podsycanie nienawiści i tworzenie podziałów. Coraz więcej osób ma problemy psychiczne. Dramatycznie zwiększa się liczba dzieci, które popełniają samobójstwa. Przy tym, na skutek pandemii covidowej czy obecnych wojen, świat zdaje się wyznaczać inne priorytety, niż pomaganie słabszym albo osobom z niepełnosprawnościami. Mam tego świadomość. Nie zamierzam jednak narzekać. Od dawna wiem, że – bez względu na okoliczności − należy robić swoje z tym większą pasją i radością.  Co więcej – dostrzegam, że właśnie teraz, w tych niespokojnych, agresywnych i zdehumanizowanych czasach, idea, która od początku przyświeca działalności mojej fundacji, staje się bardzo aktualna i ogromnie potrzebna. Dalej będziemy więc kochać ludzi, a przy tym zmieniać świat na lepszy oraz jaśniejszy. A siłodajnym motorem naszych działań jest od początku uśmiech osób, którym pomagamy godniej żyć. Będziemy to robić nadal z pasją, radością. I mimo wszystko.

Rozmawiał Wojciech Szczawiński

Może Cię zainteresować

Za nami 28. MTK® w Krakowie

29.10.2025

Od 23 do 26 października odbywały się 28. Międzynarodowe Targi Książki® w Krakowie. Po raz kolejny mieliśmy możliwość być ich częścią. Stoisko fundacji można było odwiedzić w EXPO Kraków (w hali „Wisła”) pod numerem C66. W sobotę na targach pojawiła się Anna Dymna.

Chłonąć świat

23.10.2025

Gościem jutrzejszego programu „Anna Dymna – Spotkajmy się” będzie Michał Pikulski. Pan Michał stracił wzrok w wyniku choroby genetycznej − barwnikowego zwyrodnienia siatkówki.

Dołącz do newslettera